poniedziałek, 5 października 2009

Buty wspinaczkowe Alpinusa są do bani

Zaraz na początku naszej podróży pisałem o butach marki Alpinus, kupionych na jej potrzeby. Miałem wówczas nadzieję, że przetrwają ją całą i utrzymają moje stopy w suchości, bezpieczeństwie i wygodzie.

Niestety, rzeczywistość okazała się inna. Fakt, buty były bardzo wygodne, dokładnie do dzisiejszego popołudnia, kiedy je wyrzuciłem. Niemniej jednak, po dwóch tygodniach od zakupu, gumowe podeszwy zaczęły odczepiać się od skóry, i to na obu butach. Pomimo tego, udało mi się zmusić buty do przetrwania przez 3 miesiące; sklejano je w Hiszpanii, ponownie w Meksyku, i ponownie w Kolumbii.

Gdy Ewelina i ja dotarliśmy na wyspy Galapagos, szpara na każdym bucie osiągnęła już długość co najmniej 5 cm, skóra sterczała w powietrzu, a moje stopy mokły na plaży – w rezultacie śmierdząc odchodami lwów morskich.

Niezbyt przyjemne.

Internecie, zauważ: buty wspinaczkowe Alpinusa są do bani!

Zastąpiłem dziś wreszcie kiepskie szczątki Alpinusa butami marki Merrell, kupionymi w turystycznej części Quito. Ten zakupowy wybór bazował na niezwykle pozytywnych opiniach mojego przyjaciela Ala, którego głównym hobby jest noszenie butów wspinaczkowych na koncertach industrial, gdzie olbrzymi Niemcy nadeptują na jego palce.

Miejmy nadzieję, że buty Merrell przetrwają dłużej niż ich poprzednicy. Dam wam znać.

1 komentarz:

The past!