Tam, gdzie rzeka Maranon przepływa obok Nauty, zaraz zanim połączy się z Amazonką, nasze plany nagle uległy zmianie.
Podsłuchaliśmy otóż, że grupa młodych ludzi ze Stanów Zjednoczonych, płynących razem z nami na barce, wysiada tu na ląd, by złapać autobus do Iquitos. Zamiast przebywania na łodzi przez kolejnych 8 godzin, mieli nadzieję dotrzeć do Iquitos drogą lądową w czasie krótszym niż dwie godziny.
Zabrzmiało to dla nas całkiem pociągająco. Po tak długim okresie utknięcia w Yurimaguas wciąż czujemy potrzebę poruszać się tak szybko, jak tylko możliwe...
A zatem, Ewelina i ja prędko spakowaliśmy nasze rzeczy, wykonując to zadanie dokładnie na czas, zanim Eduardo V dopłynął do brzegu. Pięć minut później mknęliśmy w naszej mototaksówce ulicami Nauty, by za jakieś pół godziny trzymać się kurczowo siedzeń w rozklekotanym, starym chińskim autobusie, który gwałtownie przechylił się na bok, wjeżdżając na nowiutką, błyszczącą drogę, z nami w środku i naszym bagażem omal nie zlatującym z dachu na ziemię.
Dwie godziny potem byliśmy w Iquitos!
niedziela, 29 listopada 2009
Nauta
Posted by
Bjarni Rúnar
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Oj coś mi się zdaje ,że już Wam się ta podróż znudziła,bo z coraz mniejszym entuzjazmem opisu
OdpowiedzUsuńjecie wszystko co zobaczyliście.Ale to może tylko moje złudne wrażenie.