piątek, 22 stycznia 2010

Przekroczenie granicy

Po złapaniu autobusu o 4tej rano z Tupizy, około 7:30 rano dotarliśmy do granicy Boliwii i Argentyny.

Po stronie boliwijskiej ustawiła się już niewielka kolejka, by otrzymać pieczątkę potwierdzającą opuszczenie kraju: malutki budynek nie był jednak odpowiednio dostosowany do radzenia sobie z tym zadaniem, co sprawiło, że przez dłuższą chwilę nie wiedzieliśmy, gdzie się skierować.

Gdy już jednak rozwiązaliśmy ten problem i otrzymaliśmy nasze pieczątki, przekroczyliśmy most, by znaleźć się po stronie argentyńskiej. I wtedy się zaczęło.

Najpierw musieliśmy przez jakieś półtorej godziny stać w kolejce, po kolejne pieczątki w paszportach. Czekając cierpliwie, zdezorientowani patrzyliśmy, jak celnicy wybierali przypadkowych ludzi z naszej kolejki, zabierali im dokumenty i wysyłali ich do innej kolejki, gdzie przeszukiwano ich torby. Po kilku minutach, celnicy zwracali im już podbite paszporty. Najbardziej zastanawiało nas, dlaczego tylu ludzi domaga się owych przeszukiwań, krzycząc na celników. Dziwaczne.

Kiedy już wreszcie otrzymaliśmy nasze pieczątki, zrozumieliśmy o co chodziło: każdy musiał być przeszukany. Po cierpliwym przeczekaniu jednej kolejki, nie kłócąc się z nikim, nagrodzono nas za naszą współpracę wysłaniem nas na koniec kolejnej kolejki, podczas gdy ci bezczelni, chciwi szczęściarze dawno już przekroczyli granicę.

Doprowadziło nas to do wściekłości - pierwszy dzień w Argentynie nie wróżył niczego dobrego.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

The past!