środa, 20 stycznia 2010

Salar de Uyuni

Pierwszą rzeczą, jaką zrobiliśmy zaraz po przybyciu do Tupizy i zapewnieniu sobie noclegu na nadchodzącą noc, była wizyta w biurze podróży El Grano de Oro, by wykupić wycieczkę po solnisku Uyuni.

Biuro poleciły nam dwie dziewczyny pochodzące z RPA: poznaliśmy je na małej łódce, która ewakuowała mnie, mój biedny łokieć i zamartwiającą się Ewelinę z Isly del Sol. Jako że w drodze do centrum, szukając hotelu, przechodziliśmy obok El Grano de Oro, wiedzieliśmy już, gdzie znajduje się ich biuro: gdy zapytaliśmy o wycieczkę, powiedziano nam, że przed chwilą para z Francji pytała o to samo: wyprawę następnego ranka. Para przebywała w tym samym hotelu, co i my, więc powędrowaliśmy z powrotem, by ich znaleźć i ustalić szczegóły. Cena: 1150 Bs każde, obejmowała wszystko, poza napiwkami i opłatą za wstęp do parku narodowego. Miało nas być czworo w jeepie, plus kierowca/przewodnik oraz kucharz.

Opuściliśmy Tupizę następnego dnia, jakoś o 9tej rano.

Wyprawa była rewelacyjna: kolorowe góry, pustynie, dziwaczne formacje skalne, piękne jeziora, gorące źródła, kąpiel w wodach termalnych, muzea, lepianki, hotele zbudowane z soli, dzwoniący telefon w budce umieszczonej przy opuszczonym głównym placu miejscowej wioski, cmentarz z lawy, flamingi, lamy, dzikie wikunie, vizcachas... no i oczywiście same solnisko.

Mówi się, że jedno zdjęcie jest warte tysiąc słów... my zrobiliśmy prawie tysiąc zdjęć, z których najlepsze umieściliśmy w internecie.

Wycieczka była niesamowicie udana, i choć nie najtańsza, podczas naszej ostatniej kolacji w hotelu z soli, Francuzki z innej wyprawy przekonały nas, że warto było zapłacić nieco więcej: dosłownie błagały o resztki naszej lasagne i wina - one same stały wobliczu jedzenia trzeci dzień z rzędu kurczaka z ryżem. Ich przewodnik był bardzo młody, pewnie nie miał nawet 20 lat - nasz prowadził wyprawy takie jak ta od lat. Zapłaciliśmy zaledwie jakieś 100 BS więcej niż owe dziewczęta.

Najbardziej żałowaliśmy, że - nie wykonując naszego zadania domowego - nie zdawaliśmy sobie sprawy, iż wycieczka, na którą się zapisaliśmy, pokaże nam więcej przepięknych krajobrazów Południa niż samego solniska: Salar de Uyuni widzieliśmy zaledwie jednego poranka z czterech dni w drodze. Nie, że pozostałe trzy dni były zmarnowane - gdybyśmy jednak zdawali sobie z tego sprawę, moglibyśmy zostać w Uyuni po samej wycieczce, zamiast wracać do Tupizy, i wybrać się na kolejną wyprawę, by spędzić więcej czasu na solnisku.

To naprawdę niesamowite miejsce.

1 komentarz:

  1. Pięknie tam.Coraz bardziej Wam zazdroszczę tej podróży.Buziaki.

    OdpowiedzUsuń

The past!