Samo Puno okazało się być całkiem przeciętnym przystankiem na naszej drodze, choć było zarazem miejscem, skąd wyruszyliśmy na krótkie, jednodniowe wycieczki w stronę jeziora Titikaka i Sillustani.
Atrakcje: było chłodno kiedy tu dotarliśmy, co rzadko się zdarza w naszej podróży. Naszym pierwszym tutejszym posiłkiem była nawet smaczna pizza, której towarzyszyła muzyka na żywo: bardzo żwawy zespół grał typowe andyjskie piosenki (których zazwyczaj nie znoszę), ale robił to z takim entuzjazmem i taką energią, że wbrew sobie samym polubiliśmy ich muzykę i kupiliśmy ich płytę CD.
W Puno zjedliśmy także nasz ostatni peruwiański posiłek: Pisco Sour, pstrąga z jeziora Titikaka w sosie wiśniowym i stek z alpaki w sosie rumowym. Wyśmienite potrawy.
sobota, 26 grudnia 2009
Puno
Posted by
Bjarni Rúnar
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz